czwartek, 8 sierpnia 2013

Od Akceleratora do Arisy

 Wieczór. Zdawałoby się, że o tej porze dnia powinno być ciemno, cicho, mroczno...Jednak nie w tym mieście. Gdy tylko zaczęło się ściemniać, automatycznie pozapalały się lampy, rozpraszając tyle mroku ile tylko się dało. Wszędzie szwendały się grupki studentów, czy też pojedynczych spacerowiczów. Po ulicy przemykały auta. Academy City wciąż tętni życiem, ale i tak za chwilę, maksymalnie za godzinę wreszcie większość ludzi da sobie już spokój i uda się do domów. Godzina policyjna czasami naprawdę jest wybawieniem.
 Szedłem dobrze znaną sobie ulicą, gdzie na szczęście było już niewiele osób. Powoli, niespiesznym krokiem posuwałem się do przodu, podpierając się na swojej lasce. Mijałem budynki mieszkalne, sklepy, rzędy zaparkowanych samochodów...Z jednego z mieszkań doszły mnie odgłosy kłótni. Pokręciłem z niesmakiem głową.
Wkurzający hałas., przeszło mi przez myśl. Po kilku kolejnych minutach znalazłem się przed wejściem do mojego celu - baru. Pchnąłem drzwi czemu towarzyszył donośny brzdęk dzwoneczka uwieszonego nad wejściem. Wszedłem do środka lokalu i nagle zapadła w nim cisza. Wiele albo i nawet większość spojrzeń, bawiących się gości, skierowała się na mnie. Jedni szeptali coś między sobą, inni po prostu wlepiali we mnie swój wzrok, a na twarzach jeszcze innych pojawiły się chytre uśmieszki. Dość szybko zostałem otoczony przez grupkę bezmózgich mięśniaków. Wzrok jednego z nich powędrował na moją laskę, po czym po sali roznióśł się jego ochrypły rechot. Koledzy przygłupa zawtórowali mu tym samym. Ów przygłup, kiedy to już się uspokoił, zamachnął się na mnie, dłonią zaciśniętą w pięść. A ja...stałem sobie spokojnie i patrzyłem jak mięśniak wrzeszczy, łapiąc się za nienaturalnie wygięty nadgarstek. Jego koleszkowie, widząc to, najwyraźniej chcieli podzielić jego cierpienie, bo zacieśnili krąg. Westchnąłem i dałem im to o co się prosili - wszyscy jednocześnie zawyli, osuwając się na kolana, z powykrzywianymi kończynami.
Co za idioci...nieważne ile razy by przegrali, zawsze popełniają ten sam błąd. 
Moje moce wcale się nie zmieniły, wróciłem do swojej formy, ale ludzie i tak, widząc mnie o lasce, pozwalają sobie na zbyt wiele.
Ominąłem grupkę jęczących, ze znudzonym wyrazem twarzy i usadowiłem się przy barze. Barman drgnął nieznacznie, po czym do mnie podszedł. Przyjął moje zamówienie, a już po krótkiej chwili postawił na blacie przede mną wysoką szklankę z musującym napojem. Zapłaciłem, odchyliłem się na krześle, popijając swój napój. Z głośników, porozmieszczanych po całym lokalu płynęła jakaś tandetna muzyka, z lamp sączyło się światło w najróżniejszych kolorach, a goście wrócili do swoich przerwanych zajęć. Kątem oka zauważyłem jednak, że ktoś mi się przygląda. Odwróciłem głowę i zobaczyłem ją - dziewczynę o brązowych włosach i zielonych oczach. Siedziała przy stoliku po drugiej stronie sali. Popatrzyłem na nią przez chwilę, po czym przeniosłem wzrok na własną szklankę. Wciąż jednak czułem na sobie jej badawcze spojrzenie.

<Arisa?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz